Jakub Koisz, YOLO

Jakuba możecie znać albo kojarzyć z wielu różnych portali kulturowych (szczególnie literackich), ma za sobą też doświadczenie w prowadzeniu vloga, którego kolejne odcinki jeszcze od czasu do czasu się ukazują, gości też czasami w mediach – radiu, telewizji. Szczególnie często wypowiada się na temat kina. Niedawno ukazał się jego debiut powieściowy.

Fabuła powieści jest osadzona wokół grupy przyjaciół, są wśród nich między innymi: stale na dragach uwodziciel Pomada, eksperymentujący z dopalaczami Czil, piękna, kolekcjonująca fanów na swoim profilu modelingowym Karolina oraz bezimienny Narrator – wcześniej niestroniący od wszelkich używek i bójek, a od jakiegoś czasu „czysty” i opanowany. Ich świat kręci się wokół mediów społecznościowych, domówek, wciągania kresek i wlewania w siebie litrów wódki. A wszyscy oni desperacko szukają bliskości, samotność ich przytłacza.

Znam Kubę od czasu studiów; tak jak ja studiował filologię polską. Bez względu na to, czy znacie go osobiście, czy jedynie z tekstów, wiecie, że jego styl narracji jest dosyć charakterystyczny. Nazwałbym go stylem gawędowo-strumieniowym. I nieco zadziornym. Zresztą prywatnie też taki jest. Lubi opowiadać. Taka też jest jego książka. Ten słowotok (nie używam tego określenia w negatywnym znaczeniu), nieprzerwany ciąg zdań, wątków i zdarzeń jest uporządkowany i logiczny. Nie jest ma chaosu, nie ma pośpiechu, gonitwy myśli, przeplatania się niepowiązanych wątków. Dzięki krótkim, urywanym zdaniom nadana jest dynamika narracji, fabuła nawet nie tyle toczy się, co pędzi w dużym tempie. Jakby sam narrator (Narrator?) był cały czas na speedzie. Ale wszystko jest na swoim miejscu. Jest też nieco wulgarnie. Trochę jak u Bukowskiego. I tak jak u Bukowskiego wulgarność ta nie razi, jest uzasadniona w fabule i nie przekracza granic; nie ma momentu, w którym czytelnik mówi sobie: „tego nie musiało tu być”.

Warszawa przedstawiona w YOLO to miasto snów. Nie są to jednak sny o królewnach, kotkach i lataniu. Są to półprzytomne sny narkotyczne, w których młodzi odbywają swoje peregrynacje z jednej imprezy na drugą w permanentnej delirce. Czasami można mieć wrażenie, że narrator jest przemądrzały i wszystko wie, że opowiada z pozycji osoby przebywającej w towarzystwie osób, które nie do końca lubi; znajdując się w grupie, jednocześnie jest ponad nią. Mam wrażenie – być może mylne – że bohater powieści jest osobą bardzo protekcjonalną. Natomiast jego protekcjonalność nie jest podszyta ironią, ale raczej żalem. Żal mu swoich znajomych i samego siebie.

Największą zaletą tej książki jest jej styl. Widać, że Kuba od długiego czasu regularnie pisze i to w różnych stylach – eseju, gawędy, felietonu. Nie jest mu obcy żywy język, w tym przypadku pełny również potocznej mowy, slangu młodzieżowego, szczególnie obecnego w środowisku imprez i narkotyków. Dzięki temu stylowi narracji powieść czyta się szybko i z prawdziwą przyjemnością. Aczkolwiek ostatnich 20 – 30 stron w oczekiwaniu na finał nieco się dłuży.

Po zakończeniu lektury pozostaje w czytelniku uczucie żalu. Bohaterowie wzbudzają smutek i współczucie. Nie da się jednoznacznie rozstrzygnąć, czy świat, w którym żyją stworzył ich, czy to oni stworzyli ten świat. Świat wykreowany przez autora nie jest do końca zgodny z moim doświadczeniem i wydaje mi się, że w jakiejś mierze postaci i zdarzenia są przerysowane. Ale takie jest prawo literatury i pisarza, aby kreować świat przedstawiony według własnego uznania. Choć narkotyczna Warszawa Czila, Pomady czy też Karoliny jest daleka od znanego mi świata, to nie jest mi trudno wyobrazić sobie, że oni gdzieś tam żyją naprawdę, wciągają kreski, tańczą do upadłego i kopulują.

 

Jakub Koisz, YOLO, Wydawnictwo OVO, Wrocław 2016.
Rafał Siemko
Autor jaki jest, każdy widzi. Absolwent filologii polskiej, na co dzień pracuje w branży ubezpieczeniowej. Wielbiciel Metalliki, poezji Herberta, Miłosza i Szymborskiej oraz prozy Camusa i Vargasa-Llosy.
Skąd nazwa bloga? Rano czytam, później idę do pracy; po pracy gram na gitarze albo w piłkę nożną. A czas na pisanie znajduję jedynie w nocy. Aktualnie mieszkam w Monachium.
Rafał Siemko on Blogger

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *