Pamiętnik z mrówkoszczelnej kasety

Oscar Progresso, Amerykanin, który spędził kilkadziesiąt lat swojego życia w Brazylii spisuje historię swojego życia. A było to życie pełne niespodziewanych i niezwykłych wydarzeń, które dzisiaj mogą wprawiać w zdumienie. Wykładowca brazylijskiej akademii marynarki wojennej pracował jako goniec w banku, z którym zakończył współpracę dokonując skoku stulecia. W czasie wojny został dwukrotnie zestrzelony przez Messerschmitty, zabił (już po wojnie) dwie osoby. W końcu trzykrotnie zakochał się bez pamięci od pierwszego wejrzenia.

Pamiętnik to historia Amerykanina w podeszłym wieku, który urodził się na początku XX wieku. Opowiada o swoim życiu z perspektywy czasu, kiedy już ma osiemdziesiąt lat. Jest to osobnik bardzo ekscentryczny. Prawdziwie nienawidzi kawy (jako Brazylijczyk codziennie musiał mieć z nią styczność). Uważa ją za zło wcielone. Sam jej widok i zapach doprowadza go do obłędu i odruchów wymiotnych[1]. Poświęca zresztą sporo miejsca na tyradę wobec „małej czarnej”. W swoim życiu imał się kilku bardzo ciekawych zajęć – był gońcem bankowym (zajęcie bardzo niebezpieczne, ze względu na wiele prób rabunku na jego ciele pozostały blizny), został pilotem bombowca podczas II wojny światowej, w wieku około 40 lat ucieka z kraju w samolocie wyładowanym złotem z banku, w którym pracował. Co jest nie tak z tym facetem? W trakcie rozwoju akcji i narastania napięcia w narracji czytelnik odkrywa cząstki jego świadomości, kawałki układanki zaczynają się ze sobą łączyć, tajemnica Oscara Progresso zaczyna powoli się rozplątywać. Pod koniec powieści niemal wszystko staje się jasne i cóż – zacząłem czuć coś w rodzaju sympatii do tegoż jegomościa, którego zachowanie mogło budzić podejrzenie o chorobę umysłową.

Można by uznać Pamiętnik za powieść psychologiczną ze względu na sposób, w jakim Helprin opisuje swojego bohatera. Jego proza psychologizuje, wewnętrzna spójność postaci – choć pozornie nieobecna w przypadku Progresso – okazuje się niezwykle istotnym aspektem dla odbioru powieści. Wszystko bardzo dobrze łączy się w całość, nawet najdziwniejsze, najbardziej ekscentryczne zachowania bohatera są logicznie uzasadnione; „w tym szaleństwie jest metoda”. Część formalna książki równie angażuje uwagę czytelnika jak historia w niej opowiedziana. Bohater porównuje pisanie pamiętników do łowienia ryb, zarzucania wędki i oglądania tego, co udało się złowić. Tak działa mechanizm pamięci. Jedno wspomnienie, jeden przebłysk pamięci pociąga za sobą inny, niekoniecznie związany z poprzednim. Zamiast śledzić życie bezimiennego bohatera w porządku chronologicznym, narracja przywołuje różne wydarzenia, które akurat nawinęły się na myśl bohaterowi. Jednakże im dalej posuwamy się w lekturze tym bardziej mamy wrażenie, że jest to nieporządek jedynie pozorny, Helprin starannie i celowo skonstruował tę opowieść; odwraca naturalny upływ czasu, konstruuje wiwisekcję duszy, osobowości Progresso, pozwalając dotrzeć czytelnikowi do wydarzeń, które kształtowały jego mentalność. Wydarzenia opisane na początku opowieści znajdują swoje uzasadnienie i sens w młodości bohatera. Potrafimy zrozumieć jego postępowanie, choć nie zawsze w pełni je akceptujemy. Okazuje się, że kluczem do teraźniejszości jest przeszłość.

Helprin wie, w jaki sposób mówić do tych z nas, którzy kochają język. Dla niego język namacalnym bytem. Wie, jak rzeźbić w języku, jak z materii słów tworzyć realne emocje. Jest lingwistycznym artystą, ale bez zadęcia. Opisy latających samolotów, rodzącej się miłości i jej utraty, są tak realne, że nie pozostawiają wątpliwości, iż doświadczył ich osobiście. Nie tylko humor i – użyjmy odpowiedniego słowa – dziwaczność bohatera z jego chorobliwym wstrętem kawy, jego szefa i dziwną pracą w piwnicach banku, dodają powieści swego rodzaju realizmu (bo życie jest wystarczająco dziwne) i przyjemności z czytania. Oprócz tego autor raczy nas pięknym i żywym językiem narracji, który sprawia, że lektura jest prawdziwą przyjemnością. Czyżby do łask wracał gatunek gawędy?

 

Mark Helprin, Pamiętnik z mrówkoszczelnej kasety, tłumaczenie: Maciej Płaza, Wydawnictwo Otwarte, Kraków 2014.

Tekst pierwotnie ukazał się w portalu NoirCafe.pl

 

[1] Co ciekawe dziwnym zbiegiem okoliczności otrzymałem tę książkę dokładnie tydzień po tym, kiedy zdecydowałem, że przestaję pić kawę. Do tej pory filiżanka espresso była moim codziennym rytuałem. Przypadek?

Rafał Siemko
Autor jaki jest, każdy widzi. Absolwent filologii polskiej, na co dzień pracuje w branży ubezpieczeniowej. Wielbiciel Metalliki, poezji Herberta, Miłosza i Szymborskiej oraz prozy Camusa i Vargasa-Llosy.
Skąd nazwa bloga? Rano czytam, później idę do pracy; po pracy gram na gitarze albo w piłkę nożną. A czas na pisanie znajduję jedynie w nocy. Aktualnie mieszkam w Monachium.
Rafał Siemko on Blogger

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *