Niezwyciężony. Teatr 6. Piętro

Autor dramatu, Torben Betts w centrum swoich zainteresowań postawił społeczeństwo klasowe jako takie. Widz może obserwować w tej szorstkiej komedii, jak bardzo destrukcyjny wpływ na parę robotników mają ich sąsiedzi, z nowobogackiej wyższej klasy średniej (sądzę, że trafnym słowem będzie tutaj: „burżuje”). Choć przedstawienie ukazuje realia brytyjskie, to nie jest im daleko od naszego, rodzimego podwórka.

Emily (Agnieszka Grochowska), socjalistka i mizantrop wraz ze swoim partnerem o liberalnych poglądach, Oliverem (Bartłomiej Topa), z powodów ekonomicznych przeprowadzają się z „dobrej” dzielnicy Londynu do jednego z miasteczek północnej Anglii. Chcąc nawiązać kontakt z okolicznymi mieszkańcami, zapraszają swoich najbliższych sąsiadów na kolację, czy też coś w rodzaju wieczoru zapoznawczego. Alan (Szymon Bobrowski), rozprzestrzeniający wokół siebie aromat nieprzetrawionego piwa oraz Dawn (Aleksandra Popławska) przyjmują ich zaproszenie. Dialog czterech osób, z początku niewinny, zaczyna się przekształcać w konfrontację dwóch światów, które choć obok siebie istnieją, to stykają się jedynie na płaszczyźnie konfliktów światopoglądowych.

Przedstawienie korzysta z formułę bardzo podobnej do tej, którą widz zna z Boga Mordu  (również w repertuarze Teatru 6.Piętro); gdzie w jednym pomieszczeniu znajdują się dwie pary, zrazu w celu przeprowadzenia życzliwej rozmowy w miłej atmosferze ale od słowa do słowa niezdrowe emocje nabierają i pęcznieją, aby w końcu ten wrzód wzajemnych animozji pękł, wylewając nieczystości. Różnica jest taka, że w przywołanym Bogu mordu obie pary pochodziły z tej samej warstwy społecznej, a osią konfliktu jest ich powierzchowna klasa; w Niezwyciężonym natomiast obie pary pochodzą z innych warstw społecznych i już na pierwszy rzut oka widać, że trudno im będzie znaleźć płaszczyznę porozumienia. I jeszcze jedno podobieństwo – konflikty przebiegają nie tylko między małżeństwami ale też wewnątrz nich.

Rozmowa bohaterów na początku jest nieco chaotyczna, skaczą oni z tematu na temat; jak to podczas rozmowy zapoznawczej. Ta mnogość podejmowanych tematów sprawia jednak, że widz ma możliwość zapoznania się z bohaterami i utożsamienia się z nimi. Widoczne stają się ich problemy, troski, radości. Ale na wierzch wychodzą też różnice, które sprawiają, że są oni sobie (i pozostaną?) obcy. O ile w pierwszym akcie mamy do czynienia z komedią charakterów oraz komizmem słownym i sytuacyjnym, o tyle w drugim akcie środek ciężkości przesuwa się w stronę tragedii. Świat, do którego widz (oraz bohaterowie) zostają wtłoczeni jest światem, w którym trudno wytrzymać; ból egzystencji jest nie do zniesienia. Cierpienie i tragedia istnienia nakazuje wówczas zmierzyć się bohaterom (i szerzej: ludziom) zmierzyć się z własnymi słabościami i nieprzyjaznym światem i przekonać się na własnym przykładzie, czy człowiek jest niezwyciężony wobec świata i samego siebie.

Jest kilka głównych problemów poruszonych przez Torbena Bettsa. Rozwarstwienie społeczne i wzajemne niezrozumienie chyba nawet nie są najważniejszymi, choć prawdą jest, że  dramaturg kładzie duży nacisk na to, że ludzie nie potrafią się dzisiaj komunikować ze sobą. Zwraca uwagę sposób, w jaki bohaterowie ze sobą rozmawiają. Zdarza się – szczególnie w momentach maksymalnego napięcia między poszczególnymi postaciami – że prowadzą ze sobą rozmowę, monologując. Ich rozmowa jest tylko pozornym dialogiem. Mówią w tym samym czasie na ten sam temat, ale każdy mówi do siebie. Są to monologi naprzemienne, które trudno nazwać dialogiem, w zasadzie nie można ich nawet nazwać rozmową. Ich tragedią jest to, że nie potrafią słuchać. Słyszą, ale nie wiedzą co. Emily, cały czas z wielkimi, napuszonymi hasłami na ustach o wszechobecnych korporacjach, wojnach i wyzysku, który toczy nasz świat nie zauważa, że jest nieznośna dla własnej rodziny. Widzi problemy globalne ale nie dostrzega własnego męża. Alan, prosty robotnik, wielbi swoją żonę i – jak sam mówi – dziękuje codziennie Bogu za to, że pozwolił mu ją przy sobie zatrzymać, jednakże nie potrafi w ogóle jej wysłuchać.

Na scenie mamy czwórkę doskonałych aktorów, którzy mierzą się z rolami postaci złożonych, pełnych nie tylko zewnętrznego ale też wewnętrznego napięcia. Alan i Dawn jedynie pozornie są „nieszkodliwymi prostaczkami”, oni również są prześladowani przez własne problemy, wątpliwości i cienie przeszłości. Owszem, widać po nich, że są ludźmi, którzy nie czują się pewnie w towarzystwie wyrafinowanej Emily i początkowo ten kontrast jest bardzo widoczny ale nie znaczy to, że ich życie jest mniej realne. Zresztą to postać Alana jest najbardziej wyrazista i Szymon Bobrowski dał naprawdę świetny występ w tej roli. Na tle Alana, postać Oliviera chwilami jest wręcz nijaka, miałka, dopiero po czasie przechodzi niejaką metamorfozę. Natomiast scenariusz i dialogi przedstawienia są w taki sposób skrojone, aby każdy z aktorów miał moment (albo kilka), w których może pokazać na co go stać i każdy z nich wywiązuje się świetnie ze swojego zadania.

Teatr 6. Piętro po raz kolejny serwuje swoim widzom doskonały spektakl, który zmusza do zastanowienia się nad własnym (i nie tylko własnym) życiem, sięgając po utwory, które można śmiało zaliczyć do nowej klasyki. A wyśmienita obsada dopełnia efektu. Niezwyciężony – to trzeba zobaczyć.

Rafał Siemko
Autor jaki jest, każdy widzi. Absolwent filologii polskiej, na co dzień pracuje w branży ubezpieczeniowej. Wielbiciel Metalliki, poezji Herberta, Miłosza i Szymborskiej oraz prozy Camusa i Vargasa-Llosy.
Skąd nazwa bloga? Rano czytam, później idę do pracy; po pracy gram na gitarze albo w piłkę nożną. A czas na pisanie znajduję jedynie w nocy. Aktualnie mieszkam w Monachium.
Rafał Siemko on Blogger

One Comment on “Niezwyciężony. Teatr 6. Piętro”

  1. „Drogi Widzu! Czy zdarzylo Ci sie stanac w kamiennych i stromych rzedach wielotysiecznej widowni jakiegos teatru antycznego? Jesli tak, to na pewno zgodzisz sie z nami, ze stojac w takim miejscu z przejmujaca jasnoscia pojmujemy, ze za niewyobrazalnym wysilkiem budowy takiego teatru musialy stac najwyzsze racje. Idea teatru zrodzila sie z odwiecznej ludzkiej potrzeby wspolnego wyrazania podziwu dla tajemnicy zycia, oswajania strachu przed smiercia, dzielenia sie radoscia istnienia; potrzeby przynaleznosci do kreatywnej wspolnoty. Ile artystycznych prowokacji i eksperymentow, rozpraw naukowych i badan teoretycznych, nagrod i wyroznien nie byloby udzialem Teatru, jedynie chemia wspolnego przezycia – tu i teraz – wytwarzana przez dialog Sceny i Widowni, stanowi o sensie i jakosci jego istnienia. Teatr bez Widza traci racje bytu. 6. pietro jest teatrem Widzow, ktorych bedziemy sie starali: Prowokowac do myslenia, nie nudzac. Wzruszac, nie wpadajac w ckliwosc. Bawic, nie blaznujac”.

Skomentuj viplady.info Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *